Niestety, potwierdziła się stara prawda, że jak coś jest tanie to podejrzane.
Nie wszystko nas zawiodło. Krajobraz Gór Stołowych piękny, Kudowa Zdrój też nie odstraszyła. Hotel miał swoje trzy gwiazdki w nazwie.
Reszta już się rozminęła z tym, co było w ofercie. Porównując ten hotel z innym hotelem trzygwiazdkowym - pałacem w Brunowie - w którym ugoszczono nas cztery tygodnie wcześniej, zadałam sobie pytanie, czy ktoś sprawdza czasem, czy hotele spełniają wymogi tylko na początku i czy utrzymują standard cały czas.
Nie jesteśmy osobami strasznie wymagającymi, ale niewielu lubi być nabijanym w butelkę. Wraz z nami skorzystało z oferty dużo rodzin z dziećmi, ponieważ pobyt małych dzieci był za darmo. Przyjechali dziadkowie z wnukami, rodzice z dziećmi i tacy jak my - bez dzieci, wnuków. Chcieliśmy pochodzić po górach, pospacerować po kurorcie a w hotelu zrelaksować się na basenie , saunie i może skorzystać z masażu w "klinice zdrowia". Wieczorem fajnie byłoby spędzić czas przy filiżance kawy, herbacie i deserze lub małym lub dużym piwie. Chyba niezbyt wygórowane marzenia. W Pałacu w Brunowie nie było z tym problemu , więc oczekiwaliśmy tego samego tutaj.
W holu powitał nas olbrzymi napis na ścianie "WZORCOWY kompleks hotelarski" . A to chyba zobowiązuje, nieprawdaż? W recepcji miłe zaskoczenie, w naszym kraju pracują nasi przyjaciele ze wschodniej granicy.Powitał nas młody sympatyczny chłopak, ale widać było, że bał się, aby nie pytać go o to czy tamto, ponieważ jeszcze nie był specjalistą w naszym języku. Okazało się, że w tzw. kawiarnio- stołówce też pracowali młodzi chłopcy z tego samego kraju a ich znajomość języka była już nieco słabsza. Zresztą większość obsługi to byli bardzo młodzi ludzie , na oko koło 20 lat, narodowości ukraińskiej. Osoby sprawującej nadzór nad całością przez cały pobyt nie spotkaliśmy.
Po przyjeżdzie okazało się, że w hotelu stacjonowali też koloniści. Rozlokowano ich na dwóch kondygnacjach (razem 3), w związku z czym bieganie po piętrach "góra dół" było dla nas nieoczekiwaną "atrakcją". Wiemy bowiem, że dzieci na koloniach tak mają. Następną niespodzianką był basen. Poinformowano nas, że goście hotelowi mogą z niego korzystać dopiero od godziny 18 do 21. Zważywszy na to, że obiadokolacje dla wszystkich gości hotelowych (oprócz kolonistów) podawano od 18 do 20, na basen nie zostawało wiele czasu. Basen natomiast był miniaturowy, szatnie i cała reszta też, więc trzeba było mieć dużo szczęścia, aby z basenu lub sauny skorzystać. Rodzice z dziećmi po to też przyjechali, więc to oni pierwsi startowali w wyścigu o miejsce w baseniku. My nie mieliśmy tego szczęścia, aby tam się dostać. Basen do 18 był pusty lub do dyspozycji kolonistów (?)
Wieczorne skorzystanie z kawiarni było kłopotliwe, ponieważ wieczorem podawano w niej kolację dla kolonistów. Obsługa "baru" zajęta była przygotowaniem a potem sprzątaniem po kolacji. W związku z tym korzystanie z ubogiej oferty barowej było utrudnione. Zresztą aby kupić piwo w tym barze trzeba było zejść do recepcji (!?!)
Duży, nowoczesny hotel, w którym brak kawiarni z prawdziwego zdarzenia. W lecie ciepło a nie można usiąść z piwem, kawą na zewnątrz. Restauracji brak (podejrzewamy, że obiadokolacje i szwecki stół obsługiwała firma cateringowa). Czy właściciele nie wiedzą, że na tym można zarobić?
W pokojach telewizja a w niej cztery programy o słabej jakości nadawania. Internet hotelowy owszem, działa na korytarzu. O żarówkę poprosiłam wystraszonego recepcjonistę i sama sobie wkręciłam :-).
Z czystością, niestety, też było na bakier. Nie tylko w hotelu ale też na zewnątrz ( pełne kosze nie opróżnione przez cały czas naszego pobytu.
Zastanawialiśmy się, jak to się stało, że takie coś funkcjonuje? Kompletny brak nadzoru. Obsługi mało, chłopcy i dziewczyny wyglądają na absolwentów szkoły średniej, do tego uczą się jeszcze naszego języka. Dla mnie to dziwny hotel.
Pierwszy raz czuliśmy się tam jak intruzi. Ciągle czegoś chcieliśmy - możliwości skorzystania z basenu, sauny, z kawiarnianego (?) baru itp. A więc z tego, co zwykle dostępne jest w hotelach ze Spa. Nabito nas (okazało się, ze inni goście mieli identyczne odczucia) w przysłowiową butelkę.
Na koniec zdradzę nazwę hotelu w Kudowie Zdroju .- " Saint George ".